Zapomnijcie o Obcym czy Predatorze i powitajcie nowego króla potworów.
„Sasquatch z przedmieścia” to bez wątpienia najlepszy film o krwiożerczej Wielkiej Stopie z przedmieść wyprodukowany w 2004 r. A ten tytuł zobowiązuje. To pełen napięcia miks horroru, komedii i kina przygodowego w jednym. Oto po zamożnych amerykańskich przedmieściach grasuje mordercza Wielka Stopa: utkana z legend i lęku istota z apetytem na ludzkie mięso. Atakuje turystów, mieszkańców, małe pieski: nikt nie ma szans w starciu z nią i jej gumowymi szponami.
Tylko dzielna indiańska wojowniczka, reporter w średnim wieku (wszyscy jednak zwracają się do niego „młody”) i straumatyzowany poprzednim spotkaniem z potworem policjant będą w stanie powstrzymać monstrum. Ale tylko w dzień. Realizacja zdjęć nocnych okazała się zbyt kosztowna: twórcy filmu nie mogli sobie pozwolić na przekroczenie szacowanego na 550 dolarów budżetu.
Gumowe kończyny fruwają w powietrzu, efekty specjalne zawstydzają płynność wygaszaczy ekranów z połowy lat 90., charyzma bohaterów wylewa się z każdej drogocennej klatki równie obficie jak sztuczna krew, a Sasquatch z wyraźnym trudem porusza się w swoim kostiumie. W zapierających dech w piersiach, spektakularnych scenach ciska policyjnymi radiowozami, odrywa ofiarom kończyny i zatapia w nich gumowe kły, rzuca się też bez przekonania w pogoń za spacerowiczami, a w dodatku unika strzał niczym Neo z “Matrixa”.
„Sasquatch z przedmieścia” to całkowita amatorka. W czasie seansu zapragniecie wydrapać sobie oczy i rzucić je na pożarcie Wielkiej Stopie, będziecie też nasłuchiwać dialogów niczym kroków potwora na podjeździe, bo udźwiękowienie woła o pomstę do nieba. Mimo to film Dave’a Wascavage’a jest ujmujący. Widać w nim miłość do kina i słychać zresztą też: reżyser i scenarzysta tej produkcji użyczył głosu Wielkiej Stopie i to jego obłąkańcze ryki słychać, kiedy potwór hasa po lesie w poszukiwaniu kolejnej przekąski. „Sasquatch z przedmieścia” to także film niosący ekologiczne przesłanie, w czym przywodzi na myśl „Ptakodemię”. Także efekty specjalne w o obu produkcjach są podobne. Ratuj się kto może.
[Marta Górna z „Górna Ogląda” dla Najlepszych z Najgorszych]