Zimowy poranek. Do fabryki podąża pieszo tłum pracowników. Ich drogę próbuje przeciąć pojedynczy samochód, jednak morze ludzi zdaje się nie mieć końca. Po dłuższej chwili auto powoli przedziera się przez masę, która niewiele sobie z jego obecności robi.
Tą fabryką jest Avtovaz, producent Łady i jeden z największych państwowych zakładów przemysłowych w Rosji. Niegdysiejszy gigant, zatrudniający 60 000 osób, dziś mierzy się z groźbą bankructwa. Aby temu zapobiec, państwo zatrudnia utytułowanego szwedzkiego menadżera Bo Anderssona, związanego wcześniej z markami takimi jak Saab czy General Motors. Nowy dyrektor niczym małe auto torujące sobie drogę wśród tysięcy pracowników, próbuje przepchnąć zachodnie metody zarządzania w postsowieckiej rzeczywistości. Nieoczekiwanie zmierzy się z pełnym absurdów mikrokosmosem, w którym jak w soczewce odbija się dawna i współczesna Rosja.
Ten czeski film o rosyjskiej fabryce zarządzanej przez szwedzkiego menadżera jest błyskotliwą, dowcipną i misternie skonstruowaną perełką. Każdy kadr – niezależnie czy obserwujemy spotkanie Anderssona z zarządem czy pracowniczy klub morsów – nasycony jest humorem i wieloznacznością. Horký rzeźbi w automatycznych czynnościach pracowników, ospałych ruchach załogi, monumentalnych sceneriach rezydencji dyrektora, a ze statycznych ujęć czyni angażujące widowisko.