POWRÓT DO MONTAUK
POWRÓT DO MONTAUK

Jeden mężczyzna i dwie kobiety. Co ich łączy? Banalny
trójkąt miłosny i krótkotrwałe pożądanie, a może skomplikowana relacja,
która nie może mieć szczęśliwego zakończenia? On – dojrzały i popularny
pisarz z niezamkniętą przeszłością, szukający odkupienia, rozdarty
miłością do dwóch kobiet. One – namiętne, nieznające kompromisów w
relacji, dwa silne i wyraziste żywioły – ogień i woda. Wszyscy pragną
jednego – prawdziwego i czystego uczucia, jednak błędy z przeszłości i
skrywane tajemnice, nie pozwalają im na zbliżenie się do tego ideału.
Czy ich los się odmieni, czy wybory których dokonają dadzą im szczęście?
Prosty film o trudnej, ale prawdziwej miłości.

W „Powrocie do Montauk” Schlöndorffa – że nie można wierzyć w
to, co mówi pisarz. Max (Stellan Skarsgård) udowadnia to zresztą od
początku: mówi pięknie, anegdoty z przeszłości zmienia niemal w
narracyjnie przemyślane ballady. Przyjeżdża z Berlina do Nowego Jorku na
promocję nowej powieści i lubi udawać, że otwiera się przed
czytelnikami. Ale tak naprawdę przed nikim otworzyć się nie umie.

O tym właściwie opowiada Volker Schlöndorff: o pisarzu, który
otacza się kokonem fikcji i mitu, więc traci klucz do rozumienia
prawdziwego życia – i prawdziwych ludzi.

Inspiracją był wydany również w Polsce „Montauk” zaprzyjaźnionego
z reżyserem Maxa Frischa (Schlöndorff już 16 lat temu adaptował na
ekran jego powieść „Homo Faber”), autobiograficzne rozliczenie pisarza
ze swoimi kobietami, kochankami, ale przede wszystkim damsko-męską grą,
która stała się jego nałogiem.

„W życiu najważniejsze są rzeczy, które się zrobiło i których nie
można naprawić, ale też te, które można było zrobić, ale dziś jest na
to za późno” – mówi filmowy Max czytelnikom, cytując wypowiedziane przed
śmiercią słowa swojego ojca. W Nowym Jorku pisarz chce więc trochę
przeszłość naprawić, a trochę spróbować drugiej szansy – to właśnie tu
kilkanaście lat temu był przez krótki czas z kobietą, o której nigdy nie
zapomniał.

Rebecca (Nina Hoss) też o Maksie pamięta („Nigdy nie wyrzuciłam
go z głowy”), chociaż życiowo jest zupełnie gdzie indziej – to ceniona
prawniczka w prestiżowej kancelarii. Zgodzi się jednak z dawnym znajomym
spotkać, spędzą razem – jak w powieści Frischa – czas na oddalonym dwie
godziny jazdy od Nowego Jorku cyplu Long Island. Głównie po to, by
zrozumieć, że są dla siebie już tylko mitem. „Spotkałem się z duchem” –
mówi zresztą na koniec Max.

Skarsgård uwodzi publiczność popisowymi, z lekka narcystycznymi
opowieściami swojego bohatera, Nina Hoss w kluczowym monologu odsłania
się, wychodzi z korporacyjnej skorupy.  (…)

Paweł T. Felis – Gazeta Wyborcza

Newsletter
Zapisz się na newsletter

* wymagane pola