
Pierwszy z nich jest powściągliwym samotnikiem, który w każdej sytuacji zachowuje zimną krew. Drugi nadrabia humorem i ekspresyjnym wdziękiem. Tajna misja w Seulu 2: Widmo zagłady, kontynuacja kinowego hitu z 2017 roku, to powrót policyjnego duetu: oficera z Korei Północnej oraz jego kolegi z Korei Południowej, których po raz drugi łączy wspólne śledztwo. Tym razem bohaterowie ścigają potężnego narkotykowego barona. Niezależnie od nich dochodzenie w tej sprawie prowadzi także agent FBI, który oczywiście nie jest zachwycony tym, że para detektywów ciągle wchodzi mu w paradę.
Charakterologiczne i kulturowe różnice, tym razem dotyczące nie dwójki, ale trójki bohaterów, to komediowy samograj, szczególnie, że boys band stróżów prawa uzupełnia barwna galeria postaci drugoplanowych, m.in. rodzina przedstawiciela Korei Południowej, złożona z nietuzinkowych kobiet. Główny czarny charakter, w stylu rodem z filmów walki z lat 70., również ma w sobie coś z pastiszowego ekscesu na granicy parodii. Jednak Tajna misja w Seulu 2 to także dynamiczne, efektowne kino akcji, oddające hołd klasykom gatunku, takim jak Matrix (1999, L. Wachowski, L. Wachowski): czarne garnitury leżą tu jak ulał, samochody eksplodują z bezbłędną fontanną ognia, a slow motion jest majestatyczne jak trzeba. Nie mówiąc już o scenach walki – kto by pomyślał, że nawet packę na muchy można wykorzystać tak kreatywnie.