AUSTERLITZ
AUSTERLITZ

Siergiej Loznitsa, twórca.m.in. „Majdanu” i „Blokady”, przygląda się ludziom zwiedzającym jedne z pierwszych obozów koncentracyjnych, w Dachau i Sachsenhausen, zbudowane przez nazistów w latach 30. ubiegłego wieku. Odwiedzają je tłumy – do obu łatwo dojechać z Berlina i Monachium.

To rewers buchającego emocjami „Syna Szawła” i opartego na wywiadach „Shoah”. To chłodne, prawie pozbawione słów spojrzenie na wygasłe piekło, któremu przyglądają się współcześni Europejczycy. Są wśród nich zapewne ci, którzy dali się uwieść faszyzującym populistom, podbijającym serca wyborców w kolejnych krajach Starego Kontynentu. Po raz pierwszy od II wojny światowej w przestrzeni publicznej znów padają słowa o potrzebie stworzenia obozów, dzielenia ludzi na lepszych i gorszych. Czy wizyta w takich miejscach prowadzi do jakiejkolwiek refleksji, czy jest tylko kolejną atrakcją, godną uwiecznienia na selfie?

Wnioski są niejednoznaczne – Loznitsa obserwuje ludzi radośnie fotografujących się na tle jednego z najmroczniej kojarzących się haseł w historii „Arbeit macht frei”, ubranych w koszulki z frywolnymi napisami, ale wyłapuje też ludzi w milczeniu przyglądających się miejscom kaźni, gdzie zabito kilkadziesiąt tysięcy ludzi. Przed wojną obóz przeznaczony był dla przeciwników politycznych Hitlera (w tym ludzi, którzy jeszcze przed wojną przeprowadzali na niego nieudane zamachy), świadków Jehowy, homoseksualistów czy imigrantów, których torturowano na różne, najwymyślniejsze, sposoby – wieszano na palach, trzymano wiele dni w celach pozbawionych jakiegokolwiek światła i dokonywano egzekucji. Wielojęzyczny tłum turystów, sprawnie zawiadywany przez przewodników, wysłuchuje tych informacji – z przerwami na toaletę lub posiłek.

Obóz skąpany jest w słońcu i sterylnie wysprzątany – to duża, dziś przypominająca park, przestrzeń, odseparowana od otaczającego ją świata, a jednocześnie miejsce, które zaledwie kilkadziesiąt lat temu służyło jako prototyp Holocaustu. To tu naziści testowali na małą skalę metody, które później posłużyły im do zabijania milionów.

Loznitsa jest wierny swojemu stylowi – statyczne ujęcia niczym z początków kina oraz kamera rejestrująca przepływający świat pozostawiają duchową przestrzeń dla widza, pozwalając interpretować zarejestrowaną rzeczywistość. Loznitsa pyta czy Holocaust pewnego dnia stanie się dla nas słowem równie obojętnym jak Austerlitz – przez lata uchodzące za symbol okrucieństwa wojny. Czy tylko upływ czasu wpływa na to, że obojętniejemy wobec milionów ofiar? Film jest kolejnym głosem na temat miejsca Shoah w naszej kulturze. Być może, pozwalając, by obozy stały się po prostu miejscem do zwiedzania bez głębszej refleksji, doprowadziliśmy do zobojętnienia, oddaliśmy pole negacjonistom? Być może reżyser ma rację – Historia uczy nas, ale tylko na chwilę, a ludzie sfrustrowani nowoczesnością są w stanie znów rozpętać piekło.

Film dotyka podstawowych pojęć naszej kultury: pamięci i prawdy, w czasach post-prawdy, sfałszowanych newsów i sączących nienawiść trolli.

There are places in Europe that have remained as painful memories of the past – factories where humans were turned into ash. These places are now memorial sites that are open to the public and receive thousands of tourists every year. The film’s title refers to the eponymous novel written by W.G. Sebald, dedicated to the memory of Holocaust. This film is an observation of the visitors to a memorial site that has been founded on the territory of a former concentration camp. Why do they go there? What are they looking for?

Newsletter
Zapisz się na newsletter

* wymagane pola