„Układ słoneczny w stosunku do nieskończoności jest jak jeden podzielone przez nieskończoność. Matematyka podpowiada nam wynik – jest nim zero”. Na początku filmu słowa te wypowiada Florian Jurjew – naukowiec, innowator, architekt i muzykolog, który zaprojektował salę koncertową w kształcie spodka, wybudowaną w centrum Kijowa. Florian to ukraiński Leonardo da Vinci, który tworzył instrumenty smyczkowe i łączył siedem barw natury z siedmioma tonalnościami muzyki. Dzieciństwo przeżył z rodzicami w łagrach na dalekiej Północy. Do świata sztuki dostał się dzięki ugryzieniu kleszcza i chorobie, która zwolniła go z obowiązków wobec armii oraz państwa radzieckiego. Poznajemy go, gdy z grupą entuzjastów walczył o przyszłość swojego spodka, jednej z architektonicznych ikon Kijowa. Spodek ma stracić swoje założenie architektoniczne i stać się ozdobą największego centrum handlowego w stolicy Ukrainy. Florian założył, że musi dożyć 90-ciu lat, bo oprócz tej walki ma też kilka innych spraw do załatwienia na tym i… z tym światem.
Florìan Jur’jev wasn’t a filmmaker as such, even if moving images and the interaction of lights and sounds did play a major part in his art – which one could describe as the most expanded form of cinema. Jur’jev was a painter who developed a whole theory of colour and musicality. He was an architect whose most famous creation also served as a movie hall, and was designed to host what he called Light Theatre performances. And as a true man of the 20th century, he did, of course, shoot films – yet without ever feeling the need to finish them. Here, in Radynski’s essayistic paean in honour of his unique contribution to Modernism, a life spent in defiance of orthodoxy and conformism, one gets for the first time ever generous glimpses of these little gems begging to be revealed – as another side of this polymath’s genius.