Galeria Gdyńskiego Centrum Filmowego do 27 czerwca gościć będzie rysunki i obrazy gdańskiego malarza Marka Czarneckiego. W czwartek, 23 czerwca o 18.00, odbędzie się wernisaż połączony z ciekawym happeningiem artystycznym. Autor niektóre ze swoich obrazów wykonał jeden na drugim i podczas wernisażu będzie zdzierał wierzchnie ich warstwy, aby odkryć to, co pod spodem. Większość prac pochodzi z cyklu Prowincja, a temat wystawy to SYMULAKRA ’22.
Marek Czarnecki zajmuje się głównie malarstwem, malarstwem ściennym i rysunkiem. W 1987 roku otrzymał dyplom z malarstwa na Wydziale Malarstwa i Grafiki w Państwowej Wyższej Szkole Sztuk Plastycznych w Gdańsku (dzisiejsze) ASP w pracowni prof. Kiejstuta Bereźnickiego. W latach 1988-1991 był asystent w pracowni prof. Bereźnickiego, a między 1991 a 1995 tworzył w Paryżu i w Niemczech. Wystawy jego pracy organizowano w Polsce i zagranicą, m.in. we Francji, Niemczech, Belgii i Rosji.
Marek Czarnecki tak mówi o swojej najnowszej wystawie:
„Do prowincji nie można się dostosować. Trzeba się jej poddać. Jej urokowi, nostalgii, adagio codzienności i pór roku, ale także tradycji – coraz częściej tej źle rozumianej, widzianej w uprzedzeniach, tlących się konfliktach, nieufności, a czasami wrogości wobec zewnętrznego świata i jego spraw. Ja się jej poddałem. Zrobiłem krok w bok i zmieniłem mój język malarski dostosowując go do nostalgii Prowincji, inspirując się rodzinnymi fotografiami sprzed lat, wyblakłymi, kolorowanymi świętymi obrazkami, ale także starymi rycinami i scenami rodzajowymi z tradycji malarstwa. Używając tego języka malarskiego przyjrzałem się współczesnemu życiu na prowincji, również uprzedzeniom, czy też nieufności.
Temat wystawy – SYMULAKRA’22 – nawiązuje do problemów podjętych w najbardziej znanym dziele głośnego francuskiego filozofa Jeana Baudrillarda „Symulakry i symulacja”. Chcemy czy nie, żyjemy w świecie symulakrów. Na prowincji, jak w soczewce widać to wyraźniej, bardziej dojmująco, bo życie tam odnosi się do imponderabiliów, tego co najtrwalsze.
Dzisiaj bardziej niż kiedykolwiek, granica między światem rzeczywistym a jego przedstawieniami (media społecznościowe, przekaz medialny) stopniowo i niebezpiecznie się zaciera. Te przedstawienia, symbole – symulakra właśnie – oderwały się od życia, przestały być od niego zależne, odeszły od pierwotnego znaczenia, źródła. Zamiast skrywać za sobą – zawierać w sobie rzeczywistość – ukrywają to, że postrzegana przez ich pryzmat rzeczywistość, nie istnieje. Symulakra przestają być przedstawieniem rzeczywistości i stają się same w sobie nierzeczywistą prawdą.
Przyglądam się między innymi tradycji, religii, tolerancji, życiu kobiet, problemom związanym z klimatem. Czy nieodwracalnie przebogata tradycja, również ta świecka, zamieni się w zwyczaj obchodzenia świąt, a przysłowiowa polska otwartość i tolerancja sprzed wieków, stanie się na dobre tarczą dla ksenofobii? Czy zagrożenia klimatyczne, odczuwane najbardziej na prowincji właśnie, zamiast zapalnikiem do działania, staną się już na zawsze tylko przedmiotem zadumy nad przemijaniem i nieuchronnymi zmianami? Cieszyłbym się, gdyby moje obrazy i rysunki stały się pretekstem do refleksji.
Zastanawiałem się jak to pokazać, jak obedrzeć rzeczywistość z tych fałszywych znaczeń i konotacji? Postanowiłem to zrobić wprost, malując jeden obraz na drugim. Podczas wernisażu zedrę wierzchnią warstwę, aby przyjrzeć się temu, co pozostaje ukryte, zasłonięte. Druga „zdrapka” jest poświęcona wojnie w Ukrainie. Nie mogło tego zabraknąć. Wobec wojny wszystko staje się nierzeczywiste. Malarstwo to także proces. Ten intelektualny, ale także ten warsztatowy. Łączenie się tych procesów jest dla mnie równie ważne, jak efekt końcowy. Postanowiłem podzielić się z Wami tym procesem w odniesieniu do niektórych prac.”