Po projekcji filmu Jerzy Gruza opowiadał, jakie wydarzenia – z życia wzięte i podpatrzone – były inspiracją dla scenariusza, nad którym pracował wspólnie z Krzysztofem T. Toeplitzem. – Sprawy damsko-męskie, małżeństwo, relacje dyrektor – podwładny… To są tematy odwieczne i one przetrwają w kinie. Sprawy bieżące, takie jak polityka czy doraźne konflikty, po dziesięciu latach wyparowują. Nie ma co się za nie brać! – mówił reżyser. Rozmowę poprowadził Jerzy Rados, wicedyrektor GSF.
Reżyser wspominał współpracę z Wiesławem Gołasem, który zagrał głównego bohatera „Dzięcioła”, postać przeciętnego mężczyzny, Stefana Waldka, nieudolnie poszukującego przygodnego romansu pod nieobecność żony. – To świetna kreacja. Wiesław starał się jej nadać abstrakcyjną formę. Stworzył postać wzruszającą, tragikomiczną – mówił Jerzy Gruza.
W tym samym filmie zagrała prawdziwa plejada polskich aktorów, m.in. Kalina Jędrusik, Alina Janowska, Kazimierz Rudzki, Wiesław Michnikowski, Zdzisław Maklakiewicz, Bohdan Łazuka. W specjalnej roli mecenasowej Tylskiej pojawiła się zjawiskowa Violetta Villas. – Aktorzy chcieli u mnie grać! – podkreślał Jerzy Gruza. Jak zaznaczył, rola Ireny Kwiatkowskiej w filmie „Dzięcioł” była „zaczynem postaci” pamiętnej Kobiety Pracującej w serialu „Czterdziestolatek”.
„Dzięcioł” został bardzo źle przyjęty przez krytykę. – Zmasowany atak całego środowiska filmowego był zdumiewający. Mimo, że po raz pierwszy przed kinami stały kolejki na polski film – wspominał w Gdyni Jerzy Gruza. Spotkanie w Gdyńskim Centrum Filmowym okazało się też sentymentalnym powrotem do miasta, w którym reżyser mieszkał przez wiele lat, kierując gdyńskim Teatrem Muzycznym.
Klub Gdyńskiej Szkoły Filmowej to organizowane od 2013 roku cykliczne pokazy filmowe, połączone z żywą dyskusją z twórcami. Rozmowa zawsze dotyczy filmowego warsztatu i jest okazją do analizy wszystkich aspektów realizacji i produkcji wybranego filmu. Przy okazji „Dzięcioła” była również mowa między innymi o pracy nad sugestywną muzyką, którą skomponował Henryk Kuźniak, a także o ówczesnych nowinkach w pracy operatora filmowego, Zygmunta Samosiuka.
Fot. Anna Rezulak